Na Lido pokazano dwie bardzo solidne europejskie produkcje. "Io Capitano" to nowy film Mattea Garrone, twórcy "Gomorry", "Dogmana" i "Pentameronu". Tym razem włoski reżyser opowiada o parze chłopaków z Dakaru, którzy próbują dostać się do Europy. Tymczasem Duńczyk Nikolaj Arcel wraca do współpracy z Madsem Mikkelsenem, z którym nakręcił wcześniej "Kochanka królowej". Jego "Bękart" to coś na kształt westernu: opowieść o mężczyźnie, który próbuje zagospodarować nieużytek, uprawiając… ziemniaki. Filmy recenzują Adam Kruk i Jakub Popielecki. ***
recenzja filmu "Io Capitano", reż. Matteo Garrone
Rajd Dakar autor: Adam Kruk
To pierwszy film, który
Matteo Garrone – jeden z najważniejszych współczesnych europejskich reżyserów, nagrodzony w Cannes za "
Gomorrę" i "
Reality" – zrealizował poza ojczystą Italią. Owszem, nakręcił już po angielsku "
Pentameron" i to z międzynarodowymi gwiazdami (
Salma Hayek,
John C. Reilly,
Vincent Cassel), ale to one wówczas przyjechały do Włoch. W "
Io Capitano" było odwrotnie – w poszukiwaniu bohaterów reżyser wybrał się do Afryki, by znaleźć ich w końcu w Senegalu, gdzie zrealizowano też większość spektakularnych (brawo,
Paolo Carnera!) zdjęć. Ale tu historia się nie kończy, bo życie dopisało jej post scriptum – dwóch nastolatków, którzy wystąpili w filmie, przyjechali później do Włoch i zamieszkali z matką reżysera we Fregene pod Rzymem. Jeden gra tam w piłę w lokalnej drużynie, drugi zajmuje się muzyką.
Jak w filmie – bo "
Io Capitano" rozpoczyna się w Dakarze, gdzie Seydou (
Seydou Sarr) z wesołym kuzynem imieniem Moussa (
Moustapha Fall) marzą o karierze raperów. Grają na imprezach i odkładają pieniądze na wyprawę do Europy, by spełnić swoje marzenie. Robią to potajemnie, bo rodzina, zdając sobie sprawę ze związanych z nią zagrożeń, wcale nie wspiera tego pomysłu. Ale młodzi muszą iść swoją drogą. I w końcu wyruszą – ahoj, przygodo! Zaczyna się ich wielka podróż połączona z poznawaniem świata. I film drogi, który prowadzi przez Mali i Niger, przez pustynie i oazy, ale też przez więzienia Libii – niestety to częsty (i niekiedy ostatni) przystanek na tej trasie. Dalej tylko morze. I Italia!
Mamma mia!
Che cazzo! – uczą się zawczasu potrzebnych zwrotów.
O przybywających na Sycylię łodziach wypełnionych migrantami opowiada się zazwyczaj z perspektywy europejskiej. Media (ale też kino, choćby "
Fuocoammare" czy "
Terraferma") nieustannie donoszą o kolejnych przybyszach albo ofiarach – od 2015 roku zginęło już na Morzu Śródziemnym około 20 tysięcy osób. Biedni uchodźcy albo złowieszczy "nachodźcy" – to zawsze ONI. W "
Io Capitano" szczególnie cenne wydaje mi się właśnie to, że Garrone próbuje tę perspektywę odwrócić i oddać głos tym, o których zawsze mówi się w trzeciej osobie; nieprzypadkowo w tytule pojawia się właśnie Io (ja). Twórca "
Dogmana" scenariusz oparł na zbieranych przez siebie prawdziwych historiach Afrykańczyków, którzy przebyli długą drogę, by dostać się do Europy. Może właśnie dlatego, choć niepozbawiony elementów iście dramatycznych, "
Io Capitano" przede wszystkim przepełniony jest nadzieją.
Całą recenzję filmu "Io Capitano" przeczytacie na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ. zwiastun filmu "Io Capitano"
***
recenzja filmu "Bękart", reż. Nikolaj Arcel
Król Pyr autor: Jakub Popielecki
Mads Mikkelsen na surowym duńskim bezludziu – wszystko na swoim miejscu. Gwiazdor "
Bękarta" ma ogorzałą twarz, zaciętą minę i mrożące krew w żyłach spojrzenie, w sam raz, by wcielić się w postać mężczyzny, który próbuje nagiąć do swojej woli dziką, niedającą się do zamieszkania okolicę. A jednak film
Nikolaja Arcela odkrywa z czasem drugie oblicze. Tak jak połać duńskiego nieużytku ujawnia swoje chłodne, zamglone piękno, tak oczy Mikkelsena zdradzają, że jego bohater ma w sobie gotowe do zagospodarowania poletko czułości. "
Bękart" to bowiem opowieść o człowieku, który uświadamia sobie, że ambicje to nie wszystko. Liczą się również emocje, i relacje.
Jest połowa XVIII wieku, pochodzący z nieprawego łoża były żołnierz Ludvig Kahlen (
Mads Mikkelsen) próbuje zagospodarować połać jałowizny w zamian za obiecany przez duńskiego króla tytuł szlachecki. Mężczyzna zamierza udowodnić, że ziemię da się uprawiać i chce założyć na niej kolonię w imieniu władcy – w nagrodę czeka go awans społeczny. Niestety, na drodze staje mu szlachcic Frederik de Schinkel (
Simon Bennebjerg), który wierzy, że grunt należy do niego. Kiedy Kahlen zatrudnia do pomocy zbiegłą z dworu de Schinkela parę sług, Ann Barbarę (
Amanda Collin) i jej męża, lokalny włodarz wypowiada mu wojnę i postanawia wypędzić go z okolicy.
"Bękart" to zatem opowieść o walce klas: zdeterminowany parweniusz walczy z przedstawicielem "jednego procenta", a stawką jest miejsce na salonach. Zapchlona peruka i stary mundur Kahlena błyskawicznie demaskują go w oczach wysoko urodzonych, ale on wierzy w etos self-made mana i mobilność społeczną. Liczy, że praca będzie w stanie wyzwolić go z podrzędnej pozycji – nawet jeśli z bagna proletariatu ma wydobyć go ni mniej ni więcej, tylko uprawa… ziemniaków.
Całą recenzję filmu "Bękart" przeczytacie na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ. zwiastun filmu "Bękart"