w ogóle cały ten kill bill to naiwna, bzdurna historyjka rodem z anime o urągającym inteligencji widza, wbrew pozorm mało konstruktywnym, jedynie złączonym splątanymi ze spobą wzajemnie epizodami scenariuszu (chwyt, który już był stosowany przez Tarantino w obrębie dwuch filmów, co już nie jest żadną nowością), miernej grze aktorskiej z najniższej półki, plus kompletny brak realizmu, nadęte dialogi, które w jego przypadku częściej stają się wadą niż zaletą, tak naprawdę mało efektywne sceny walk, bo już nawet w dzisiejszych filmach gatunku science-fiction najgorszego pokroju jest więcej efektywności, no i hektolitry krwi bo bez tego ludzi do kin nie ściągniesz. Po za kunsztem zdjęciowo-montażowym, który i tak jest średni i (może) muzyką nic specjalnie wartościowego i godnego uwagi tutaj nie ma. a podobno (o zgrozo) Tarantino ma zamiar nakręcić 3 część bo pieniędzy mu brakuje. tak gdzieś 1,2/10, strasznie nudny i męczący. może ktoś mi wytłumacz ten "fenomen" kill billa?