Film ma dla mnie niezwykły urok, jest pretekstem do przypomnienie sobie swoich najważniejszych relacji, zauroczeń, nastoletnich miłości. Oczywiście nigdy nie dowiemy "co by było gdyby..." Ale spotkania po latach są tak kuszące. Wspaniałe dialogi.
A mnie się zdarzyło kiedyś dowiedzieć jakby to było... po latach...
Z czystej sympatii co Cię nią darzę (choć zupełnie nie wiem dlaczego?! ;) to ci opowiem:
Czy "chemia" została?
Tak - została.
Czy było jeszcze więcej "chemii" niż wtedy?
Było ;)
Czy to był dobry pomysł żeby takie coś zrobić?
I tak i nie...
Z jednej strony fajerwerki i "fifaraszki" były cudne, ale po chwili ciężar odpowiedzialności to wszystko przytłumił jak wóz strażacki wielgachną gaśnicą...
Ogólnie nie polecam nawet za łapki się ściskać po latach jak już macie nowe rodziny.
Ale jak nie macie, to jak najbardziej polecam! ;)))
P.S.
Fajne 5000 ocen ci właśnie pykło!
Gratuluję! ;)
O!!! nawet nie wiedziałam, że 5 000. Dziękuję:-) Ja też się skusiłam na takie spotkanie. I obydwoje mieliśmy rodziny. Dla mnie, chociaż miłe i emocjonujące było też oczyszczające na swój sposób, Zobaczyłam, że wolę swoje życie takie jakie jest. Okazało się, że jestem w zupełnie innym miejscu i na dodatek to moje miejsce bardzo mi się podoba. Dla niego to było trochę inaczej.
bardzo rzadko udzielam się na forum, ale tym razem muszę napisać.
Twój wpis sprawił, że obejrzę ten film.
"Wolisz życie takie jakie jest"... czyli to żadna miłość, tylko wyrachowamie u Ciebie gra główną rolę - tym się różni miłość faceta i "miłość" kobiety.
Mi się zdarzyło dowiedzieć jak to jest po latach, ale z drugiej strony. Mnie zostawiła dziewczyna gdy byliśmy na studiach dla kolegi z podstawówki. Rok temu wzięli ślub.
Dzień wcześniej po raz kolejny obejrzałem MIEDZY SLOWAMI i tym bardziej POPRZEDNIE ZYCIE mnie zachwyciło. Ostatnia scena piękna. Całość powściągliwa więc w czasach "zróbcie hałas!" i tiktokowych krzykaczy, rzecz ujmującą spokojem.
Właśnie dialogi to najsłabsza część filmu, ciekawy był tylko ten monolog męża w łóżku, na resztę filmu nie starczyło scenarzystom dobrego pomysłu.
Nie oceniłem filmu, bo nie obejrzałem go do końca. Nie byłem w stanie. Mniej więcej po ok 40 minutach potwornie mnie znudził, dociągnąłem do godziny, ale stwierdziłem, że tracę czas. Nie lubię sentymentalizmu w kinie, zatem ten film to totalnie nie moja estetyka.
Zadam pytanie: Czy sądzicie, że wolno ocenić film, jeżeli się go do końca nie obejrzało?
W regulaminie jest, że ocrnę wystawia się po obejrzeniu całego filmu wraz z napisami :)
A tak na poważnie, podjąłeś próbę, obejrzałeś sporą część, nie trafił, więc możesz oce
Też tak sądzę. Skoro film mi nie "podszedł", a jednak sporo go obejrzałem, to wwydaje się, że powinno się go jednak ocenić.