Wiem z czego wynika ten trend w filmach i serialach, ale mimo akceptacji takiej zmiany (ochrona młodocianych aktorow przed wszelkiego rodzaju nadużyciami i wykorzystaniem), cały czas trudno mi to oglądać. Szczególnie tu, przy wyjątkowo słabej obsadzie. Bohaterów grają dwa dębowe pienki, coś w stylu naszych braci Mroczek. Bardziej by pasowali do jakichś 50 shades lub 365 dni. I z tego względu film nie przemawia. Co ciekawe o tej tendsncji ( 30 latkowie grają nastolatki) nic się nie mówi i nie narzeka w odróżnieniu do np. wprowadzania aktorów różnych ras do klasycznych produkcji.