Mamy tu głównie takie chłodne obrazki z życia oprawców za murem obozu. Żyją sobie monotonnie jakby zagłady nie było i nie mordowali ludzi za ścianą. I reżyser przygląda się temu ich życiu z dystansu. Oryginalnie, na chłodno, same plany ogólne, szerokie… ta zwykłość ma szokować i to ciekawy koncept pokazania Holocaustu. Tyle że twórcy na tych obrazkach w sumie kończą. Mnożą je ale z kolejnych nie dowiadujemy się już nic nowego ani o świecie przedstawionym, ani o postaciach. Temperatura nie rośnie, ani się nie zmienia. Obraz więc z czasem obojetnieje i nuży. Zabrakło mi tu jakiejkolwiek intrygi, rozwoju akcji, pogłębienia portretów głównych postaci… emocji.
Bo ten film nie ma żadnej intrygi, akcji, a postać ma zasadniczo jedną. Jest nim czyste, prawdziwe zło. Nie ma żadnych emocji, które można ukazać, pogłębić, rozwinąć, ani tym bardziej relacji. Nie ma nic, co mogłoby sugerować że mamy do czynienia z ludzkimi bohaterami. Wypełnia tylko przestrzeń, wyciska powietrze z płuc, krew z serca, a uszy wypełnia upiornym szumem. Ludzie są jedynie tłem wobec tego co ich otacza i co nimi włada. To samo upiorne uczucie towarzyszyło mi zarówno przy seansie tego filmu, jak i wizycie w miejscu jego akcji. Potworna pustka i brak wiary w to że człowiek jest zdolny do przeciwstawienia się złu.
ale tez nie dowiadujemy sie nic o tym, dlaczego Hoessowie znalezli sie tam gdzie sie znalezli i dlaczego stali sie zli. Rownie dobrze mozna by ten film zatytuowac "Tydzien z zycia Rodziny Hoess"
Bo nie o tym był ten film i nie taki miał cel. Tak mógłby mieć taki tytuł jak napisałeś i co by to zmieniło w Twoim odbiorze? Poprawiloby ocenę? Proponuję uważniej dobierać repertuar i tyle.
ale czy nie prosilem o rady? tutaj mozna tylko zachwyty? O czym byl ten film? Ja proponuje odniesc sie do meritum - prosze o wskazowke o czym byl to film. Zdaniem wiekszosci krytykow, rowniez tu na filmwebie, byl o banalnosci zla. Opowiedziec o banalnosci zla bez historii bohaterow moze probowac ten, kto nie rozumie, co to pojecie oznacza.
Nie, nie prosiłeś o rady ale wprost skomentowales że film mógłby mieć inny tytuł, na co ja zapytałem czy zmieniłoby to Twój odbiór. Nie odpowiedziales, co świadczy o tym że szedles na film nieświadomie i z innym nastawieniem. Twierdzenie że film jest o banalnosci zła jest upraszczające. Ktoś słysząc taki komentarz mógłby oczekiwać szukania korzeni zła i o tym są inne filmy np "Biała Wstążka". Ten film pokazywał po prostu perspektywę ludzi złych do szpiku kości. Mimo to z pozoru wyglądali jak zwykli ludzie, prowadzili życie z pozoru zupełnie nowoczesne i normalne. Widz miał być cichym obserwatorem. Biorąc pod uwagę fakt to co o nich wiemy (z historii) i to co widzimy marginalnie na ekranie, przekaz niesie olbrzymi ładunek emocji przynajmniej dla mnie. Nie chodziło tu o to żeby badać cokolwiek ale po prostu odczuwać wzrokiem i dźwiękiem. Nie zawsze kluczowa musi być sama historia. To jest kino artystyczne, nie musi trafiać do każdego.
Film artystyczny – rodzaj filmu niezależnego, który jest skierowany do niszowego rynku, zamiast do publiczności na masowym rynku[1]. Jest „zamierzonym dziełem poważnym, artystycznym, często eksperymentalnym i nieprzeznaczonym do masowej atrakcyjności”[2], „produkowanym wyłącznie z estetycznych powodów, zamiast dla zysku komercyjnego”[3] i znajdują się w niej „niekonwencjonalne lub wysoce symboliczne treści”
Podaje , za wikipedia, definicje filmu artystycznego - moze masz inna, lepsze, to chetnie uslysze. Ten film jest co najwyzej pretensjonalny - ma pretensje do bycia czegos czyms nie jest. A ja probuje dotrzec do sedna, co tak sie podobalo ludziom w tym filmie, bo same zdjecia i swietna gra aktorska Sandry to za malo, zeby uznac film za udany. Ale jestem w stanie sie pogodzic z tym, ze jestem w mniejszosci. Zdziwiony jestem jak teraz ludzie masowo ekscytuja sie tym, ze niemieccy nazisic kochali swoje dzieci i mieli ogrodki, a jednoczesnie mordowali w przeokrutny sposob. Myslalem, ze to juz mamy przerobione w historii/sztuce/literaturze/kinie. Ale jezeli ktos jeszcze nie przerobil,ze to byli ludzie,"ludzie z nas", to znaczy, ze ten film jest potrzebny, bo prowokuje do myslenia! (tyle, ze nie mnie). Ciesze, sie ze moglem z Toba wymienic te mysli i dziekuje za dyskusje
No i ta definicja nie stoi z niczym w sprzeczności :). Kino artystyczne albo takie które chce takim być często się przebija do widowni masowej- ale nie ma albo nie musi mieć żadnych aspiracji. Jak się uda przebić to często kończy się to takimi dyskusjami. Czy film jest udany każdy może sobie zdecydować i nie ma czasem sensu przekonywać kogoś do swoich racji bo czesto takie filmy odbiera się na poziomie emocji. Dlatego daleko mi do krytykowania Twojego odbioru filmu ale też nie powinno Cię dziwić że będą tacy (jak ja!) którzy się filmem zachwycą - dźwiękiem, obrazem, formą. Zresztą oceniles film na 6, to nie jest bardzo zła ocena.
Nie wiem, czy film "Chłopiec w pasiastej piżamie" oglądałeś, ale warto zobaczyć, jeżeli ten film nie do końca przypadł Ci do gustu. Tam też jest duży ładunek emocjonalny. W nim znajdziesz na pewno "akcję", jak i pogłębienie portretu postaci w filmie. Później jeżeli lubisz książki popularno-naukowe, zagłębić się w historie samego holokaustu, w książce Laurence Rees, "Holokaust. Nowa historia". Na koniec proponuję wrócić do filmu ponownie, mając z tyłu głowy, to, co się przeczytało i spojrzeć na film z "drugiej strony", jak również wsłuchując się w ścieżkę dźwiękową, bo to ona gra główną rolę i przekazuję ładunek emocjonalny. Zawsze mówię, że do niektórych filmów, książek, czy też spektakli warto wracać po czasie, latach.
"Proponuję uważniej dobierać repertuar i tyle." Kuriozalny komentarz. Widz chciał obejrzeć film, poszedł do kina, obejrzał, wyszedł i ocenił na 6/10. Pan zawsze trafia z seansem? Nigdy nie obejrzał Pan filmu, który się Panu nie podobał albo Pana rozczarował?
Najczęściej rozumiem na co idę - co nie ma żadnego związku z tym czy finalny efekt mi się podobał czy nie. Miałem świadomość ze jest to kino trochę "arthousowe", tego oczekiwałem i to dostałem. Efekt końcowy mi się podobał ale wcale nie musiał.
To było pokazane: to byli ludzie z nikąd, matka żony H. mówi, że sprzątała Żydówce i że może akurat jest za murem. Widać że głowni bohaterowie wywodzą się z nizin społecznych, po prostu byli wierni wizji Hitlera nie musieli być wyksztalceni itp. I to widać, film pokazuje że są oni prości, motywuje ĵą majatek i dobrą materialne, nawet nie to, żeby rodzina była razem, dla posiadania willi jest w stanie rozdzielić się z mężem, rozdzielić dzieci od ojca. On widać że psychopata, który "lubi" uśmiercać. Widać to że jako mlodzi ludzie 17 latkowie mieli nic, a w tamtych czasach była to dobra motywacja żeby dołączyć to wizji Hitlera i tym samym mieć i zdobyć coś.
Jak nie dowiadujemy się dlaczego się tam znaleźli? Przecież z akcji filmu dowiadujemy się, że byli biednymi Niemcami, którzy dzięki karierze męża w SS zaliczyli duży skok klasowy. Widać to głównie po żonie komendanta, która była córką sprzątaczki sprzątającej u Żydów, a dzisiaj jest wielką panią z futrem i ogrodem. Ludzie robią to wszystko z najniższych pobudek, po to żeby lekko żyć w dobrobycie.
Ale to już wiemy po 15 minutach filmu. Jeśli nie da się nic z tego więcej wycisnąć, to po robić pełny metraż?
Ten film nie jest tylko Hoessie i nie tylko o Auschwitz. On jest o ludziach, jakimi zawsze byli. Jak zawsze sobie racjonalizowali i jak zawsze zamykali uszy i oczy na to, w jaki sposób powstaje ich dobrobyt. I żeby ta prawda dotarła, to musi mieć przestrzeń, żeby wybrzmieć.
Oczywiście. Odrobiłam lekcje z historii wiele lat temu. Poza tym mój mąż się pasjonuje okresem II wś wiec wiele zdjęć i raportów widziałam. O nazistach mamy całą bibliotekę w domu.
Ja pitole ale porównanie! Może jak jesteś taki oczytany to sięgnij po relację więźniów Sonderkommando z KL Auschwitz. Jako naoczni świadkowie dużo opowiedzieli o tym jak funkcjonariusze Wielkiej Rzeszy Niemieckiej mordowali na masową skalę i w jakim stanie były zwłoki ofiar
Mój też tak miał, pasjonował się niemieckim porządkiem świata, całe polki biografii nazistwow i potem stalinowców. Aż mu to zrylo banie, zmieniał się i sam stał się bezuczuciowy, psychopatyczny. Nigdy więcej takich klimatów w domu.
Ludzie psychopatami się rodzą a nie stają po przeczytaniu paru książek. Najwyraźniej lektura tylko go uświadomila że nie musi się kryć ze swoimi skłonnościami.
zabrakło ci intrygi i emocji w filmie o życiu codziennym nazistów, którzy nie dopuszczają do siebie świadomości o zbrodni tuż obok? brzmi to trochę niepoważnie prawdę mówiąc
te postacie nie zasługują na jakiekolwiek pogłębienie, są pustymi ludźmi, zbrodniarzami bez krzty refleksji
To wtedy nie zasługują na film, a może na etiudę. Właśnie analiza zła powinna być pogłębiona, a film się rozwijać. Takie są prawidła filmowe.
Skąd Ty te prawidła sobie bierzesz? Z luźnych obserwacji filmów Hollywood? Nie rozumiesz istoty tego filmu. On dosłownie mówi o tym, że zło jest banalne, rutynowe, "zwyczajne" gdy patrzeć pod kątem, który przyjmują oprawcy w filmie. Że naziści nie byli super skomplikowanymi wcieleniami chaosu i sadyzmu, a najstraszniejsze w nich jest to, że wyglądają tak znajomo, tak podobnie do naszych sąsiadów - jak typowa klasa średnia aspirująca do dobrobytu i narzucająca klapki na oczy dla swojej wygody. Ten film to ostrzeżenie i ćwiczenie na świadomości widza. Wiemy, że dokonują się straszne zbrodnie za murem, ale ponieważ film zamyka nas w perspektywie nazistów, którzy olewają ludzką tragedię, to czujemy na sobie, do czego prowadzi ta perspektywa, to obracanie ludzkich istnień w abstrakcyjny hałas gdzieś za naszym podwórkiem - ciężej się tym przejąć, ciężej o emocje jak z filmów Spielberga.
Odbieramy holokaust tak jak zbrodniarze, gdzieś poza kadrem, i film odsłania niebezpieczeństwo takiego dystansu. Zamiast analizować zło, zanalizuj swoje emocje po seansie. Oglądałeś film na faktach o ludobójstwie, ale czy przejąłeś się tak jak przejąłbyś się bohaterem jednostką? Czy może film trafnie zauważył, że nie jesteśmy w stanie "ujrzeć" takiej zbrodni, mimo wiedzy o niej? Że masowa zagłada sprowadzona do odgłosów anonimowego tłumu nie może wsiąknąć w świadomość emocjonalną, kiedy - jak rodzinka nazistów - nasza uwaga ograniczona jest do kawałków życia codziennego? Film jest nieprzyjemny do oglądania, nie robi atrakcji dla widza w postaci intrygi czy sentymentalizmu, bo rozumie, jak nieetyczne jest to podejście. Zamiast tego reżyser zmusza do zrozumienia, że nam też łatwo o znieczulicę, i że my też nie potrafimy widzieć.
Moje emocje po filmie nie wymagają analizy. Nuda, nuda, nuda. Kontrast pomiędzy mieszczańską sielanką rodziny kata a słyszalnym w tle koszmarem ludobójstwa nudzi się po kwadransie.
No ale to nie widzisz tego? Piszesz o nudzie, czyli co, oczekujesz, że ktoś pokaże Ci Holokaust dla rozrywki?