Film jest przewidywalny a przez to nudny. Nie jest to kolejna komedia romantyczna ale do niej aspiruje. Za dużo tu bezsensownych przekleństw i dłużącego się "wprowadzania" widza w temat ... Pierwsza połowa filmu na ocenę 2 - nuda, ziewanie, patrzenie na zegarek. W drugiej coś się dzieje ale tylko 10latek będzie "zaskoczony rozwojem akcji" ... Podsumowując - w zalewie durnych show o gotowaniu na czas taki film jest porażką bo nie dzieje się w nim więcej niż w tychże telewizyjnych programach. Dla pań zaletą jest (podobno) bajecznie przystojny aktor. Ja wolę kobiety więc - jak na wstępie.
Film pokazuje jak wygląda świat restaur
acji od kuchni. Przekleństw w porównaniu z realem było nawet zbyt mało. Czego się spodziewales po rozwoju akcji? Ze do kuchni wbija dzihadzisci i podpala tą rudera. A może Ewa Kopacz która nie wpuszcza uchodźców. Trzeba wiedzieć na co się idzie i potem nie zalic ze coś nie tak
1. Jest to lekki film, a nie wysublimowany thriller. Jeśli szukasz nieprzewidywalności, to zapukałeś pod zły adres. Radzę pukać do drzwi Hitchcocka bądź Lyncha.
2. Przekleństwa są częścią życia kucharzy, dlatego tak też w filmie zostało to zaprezentowane.
3. Co jeszcze miało się dziać byś został zaspokojony? Bradley miał rzucać nożami w ludzi?
Zgadzam się, lekki, przyjemny film, idealny na wieczorny seans. Dynamicznie ukazana praca w kuchni, przy czym realistycznie oddana. Tak w sumie, to ten film przedstawia taką historię w historii, ponieważ główny wątek przeplata się z niepełnymi historiami z przeszłości. Aktorzy świetni, Cooper i Bruhl w szczególności, reszta w cale nie odstaje.
Ode mnie 8/10 i mile spędzony wieczór w kinie.
a ostatnia scena Coopera i Bruhla w ogóle epicka :D
co się stało to może pisać nie będę, bo to spojler, ale była genialna
nie spodziewałam się tego, a jednak bardzo naturalnie im to wyszło :D :D :D
Zgadzam się. Film jest nudny i już nie chodzi o realia kuchni, lecz historie głównego bohatera. Nagle gość wraca po zabawie z mocnymi dragami do świata kuchni, dostaje do poprowadzenia restauracje bo jakiś kolo się w nim zakochał. Za szybko wszystko podane na tacy. Kompletuje "drużyne" w mgnieniu oka bez żadnych wątpliwości.. meh. Może i jest pokazana wysokiej renomy restauracja od wewnątrz, ale wolałbym już obejrzeć dokument niż przewidywalny, szablonowy dramat z hollywoodu. Jestem negatywnie zaskoczony bo cenie bardzo reżysera za poprzednie produkcje. Burnt mu niestety nie wyszedł.
Dla mnie film bez wyrazu i mdły. Nie zaciekawiła mnie ani historia ani też wątek kulinarny. Interesuję się kuchnią a film nie wniósł nic do mojej wiedzy w tym aspekcie.
To ja już wolę oglądać, jak Martha Stewart gotuje. Też zawsze jest spodziewany happy end, ale przynajmniej jakieś sensowne informacje wnosi do życia. I nie wiem, kto usiłuje społeczeństwu wmówić, że aktor jest bajecznie przystojny. Nie wiem, dlaczego oglądałam. Może wydawało mi się, że będzie jakiś niespodziewanie rozwinięty wątek, może coś się wydarzy. A tu nic. Kompletnie, zupełnie, całkowicie nic. Płasko jak na najbardziej płaskiej równinie. Szablonowa przemiana "zbuntowanego" bohatera-geniusza z aspołecznego w przyjacielską duszyczkę. Wątek romantyczny też zgodnie ze sprawdzoną recepturą: od nienawiści do "żyć bez siebie nie mogą, złote gołąbki". Jakieś tam niby trudności życiowe w postaci zabieganej matki i sfrustrowanego kolegi, co nie jest geniuszem. Po co robi się takie filmy? Za te pieniądze można było wyprodukować dokument o kumakach dalekowschodnich i byłoby to znacznie bardziej interesujące dzieło.
"Hell's Kitchen" w jednym odcinku,przewidywalny i prosty jak kotlet kuronia,dla zabicia czasu lub bezsenności można obejrzeć.6/10