Robin of Locksley (Michael Praed), który nie chce poddać się woli normandzkich tyranów, zostaje wybrany przez mistycznego władcę lasów, Herna (John Abineri), by pomóc uciskanemu ludowi. Robin z kilkoma towarzyszami podejmuje walkę ze złem i tyranią. To najbardziej magiczny i tajemniczy film o Robin Hoodzie, utrzymany w klimacie
że brakuje go innym serialom mimo lepszej technologii i starań nad fabułami, scenariuszami... Dużo w tym sukcesu ma muzyka, Clannad to najlepszy folkowy zespół.
Nie dość że Robin wyznaje jakiegoś pogańskiego rogatego bożka Herna, to na dodatek z chrześcijańskiej zakonnicy Morgwyn zrobili idiotkę pragnącą sprowadzić Lucyfera na Ziemię!
wiele go nie oglądało przez blondaska ale jest to najlepszy sezon
mi też przeszkadzał blondasek ale za to scenariusze są o wiele lepsze, a na zakończeniu to normalnie się popłakałem co nie zdaża się często takim "twardzielom" jak ja
Ten serial był ABSOLUTNIE ahistoryczny. Scenarzyści co prawa umieścili go w jakiejś epoce, ale co do realiów to jest film FANTASY, a nie serial ze średniowiecznej historii Anglii. Pamiętam jeden odcinek w którym kolesie o wyglądzie Druidów (mieli sierpy jako broń - atrybut druidów) czcili strasznego wilka Fenrira...